Dziwna przypadłość drutów skarpetkowych...

Zanim wspomnę na czym polega dziwna przypadłość drutów skarpetkowych wspomnę o tym, że kolejny odcinek Drutoterapii w odcinkach jest gotowy.

Tak naprawdę to sporo działo się od ostatniego odcinka - głównie skarpetkowo.
Np. to, że właśnie tuż przed chwilką sprułam jedną z pokazywanych w odcinku zielonych skarpetek. Ale obiecuję - nadrobię - słowo harcerza.

Co jest dziwnego z tymi drutami opowiadam na poniższym filmie.
W rolach głównych: druty czerwone - KnitPro Zing oraz druty czarne: KnitPro Karbonz - oba komplety w rozmiarze 2.5 mm.



W odkryciu przypadłości i wystawieniu diagnozy pomogły mi miarki do mierzenia drutów. Dwie różne, by nie było niedomówień.

Jakkolwiek przy tej okazji odkryłam niemniej dziwną przypadłość tych miarek.
Normalnie kryminał!

I jak tu żyć kiedy jest się perfekcjonistką?


Ale co tam - nie będę za dużo mówić. Lepiej zobaczyć na własne oczy na filmie, bo i tak mi nikt nie uwierzy...

Na temat drutów skarpetkowych raczej w drugiej połowie filmu.
A potem sprawdźcie wasze drutki i napiszcie jak jest u was...

Ja znalazłam receptę na nie - trzeba będzie nauczyć się z tym żyć.


8 komentarzy:

  1. Ja zawsze robie skarpetki jedna po drugiej i na tych samych pieciu drutach, nigdy bym nie mieszala kompletów. Mialam te czarne karbonze, ale nie umialam sie z nimi zaprzyjaznic, znalazly lepsza wlascicielke ;) teraz rozmyslam o wypróbowaniu Knit Pro tych drewnianych, kolorowych, z drzewa brzozy chyba one sa.

    OdpowiedzUsuń
  2. A propos filmiku, warto robić na jednych drutach z żyłką i nie ma problemu. A w ogóle o akcesoriach Knit Pro, można wiele rzeczy opowiwedzieć, np w żyłkach jest duża różnica długości, druty mają różne czubki, na drutach metalowych może pękać powierzchnia farby i się łuszczą (czasem), a drewniane mogą pękać wzdłuż słojów ( i owszem, to jest drewno brzozowe utwardzane).
    Ale osobiście i tak lubię tę firmę, bo jednak w większości przypadków są po prostu fajne.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja skarpetkowe mam jedne i dzięki wielkie, bo robię tylko na nich. :)
    Ale z KP też miałam tak samo, któreś z żyłkowych zingów też nie pasowały odpowiednio do żadnego rozmiaru.
    Ja się jednak nie przejmuję, pół milimetra w jedną czy w drugą, ważne, żeby całą robótkę zrobić na jednych drutach i aby dzianina ładnie wyglądała. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, pął milimetra nie gra różnicy, ale to trochę dziwne, że maszynowe produkty się różnią wielkością. Co innego ręczna robota :)

      Usuń
  4. W czasach kiedy nie było miarek dla dziewiarek mąż nauczył mnie posługiwać się suwmiarką. Chyba trzeba odkurzyć wiadomości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O właśnie to suwmiarka się nazywa! Dziękuję :D

      Usuń
  5. No tak, perfekcjonistka lekko nie ma. Pozdrawiam i życzę cierpliwości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Sama uważam, że nie mam cierpliwości. Ale podobno ją mam i to dużo :) Pozdrawiam!

      Usuń

Dziękuję za Twoje odwiedziny i pozostawienie kilku słów.
Pozdrawiam bardzo ciepło ♥

Copyright © 2016 Drutoterapia , Blogger