Rękodzieło może też w nas umrzeć...
Nie musi oczywiście, ale może.
Jakie jest ryzyko, że tak się stanie?
Otrzymuję wiele wiadomości od kobiet, które piszą, że dzięki moim filmom na YouTube i poradom powróciły do robienia na drutach.
Ja także miałam przerwę w robieniu na drutach - tzn może nie przerwę do końca, ale był okres kiedy robiłam bardzo mało - dłubałam coś, prułam, odkładałam, powracałam - sweterek potrafiłam robić przez cały rok, albo nigdy go nie skończyć...
Dlaczego?
Nie miałam obok nikogo, kto także robiłby na drutach. Próbowałam nauczyć moje znajome, ale nic z tego nie wychodziło. To wszystko sprawiało, że nie miałam motywacji...
Aż kiedyś ktoś mi powiedział, żeby zająć się sobą i własnym dobrym samopoczuciem, w internecie zaczęłam trafiać na robótkowe blogi - poprzez nie odkryłam najpiękniejsze druty na świecie, zakochałam się w nich, założyłam tego bloga, znalazłam Ravelry i zaczęłam oddychać intensywnie dzierganiem.
Ale naprawdę blisko było, bym zrezygnowała ze wszystkiego - tylko dlatego, że nie znałam nikogo, kto robił na drutach. Poprzez internet jednak poznałam wiele osób i tak moje rękodzieło zaczęło rozkwitać.
Tak bardzo, że zrezygnowałam z wielu innych rzeczy, by móc poświęcić czas dzierganiu.
Jednak przez wiele lat nie haftowałam, ani nie robiłam na szydełku.
Do szydełka powróciłam ponownie, ale do haftu nie - chociaż całkiem niedawno kupiłam kanwę...
Więc może tak być, że jeśli poświęcisz się czemuś bardzo intensywnie - możesz przestać zajmować się nawet rękodziełem.
Bo może to być np. robienie na drutach na rzecz haftu, albo rezygnujesz z szydełka ponieważ zajmiesz się biżuterią.
Ale także możesz np. zacząć trenować, albo malować i nagle na inne rzeczy nie masz czasu ponieważ priorytetujesz inne czynności.
Poza tym ja sama bardzo intensywnie dziergam normalnie i uczę także tego dziergania więc czasu na dzierganie twoends troszkę brakuje.
Ale wczoraj dowiedziałam się o spotkaniu twoends w najbliższą niedzielę i mimo iż część niedzieli mam zajętą postanowiłam tam pojechać choć na godzinkę.
W związku z tym wyciągnęłam moje niedokończone rękawiczki (na zdjęciu), by zabrać je ze sobą i zaczęłam dziergać....
I....
Od dawna nie odpoczęłam tak bardzo jak wczoraj wieczorem. Dzierganie twoends ma to do siebie, że jest bardzo pracochłonne i powolne. Można dojść do pewnej wprawy, ale i tak dzierga się zdecydowanie wolniej i z większą koncentracją. Ta koncentracja i skupienie pozwala odpocząć. Dzierganie przestaje być wyścigiem i żądzą by przybywało dzianiny, by skończyć sweterek i zacząć kolejny...
Chyba ostatnio oglądałam zbyt wiele porad na temat "knit faster" (dziergaj szybciej) i udzielił mi się popłoch w dzierganiu. A przecież to nie o to chodzi.
Robienie na drutach powinno być przyjemnością - nie wyścigiem.
Czy to robienie na drutach, czy też inne rękodzieło.
Dlatego nie śpieszcie się z nim, cieszcie się nim, dbajcie o nie, by w Was nie umarło....
Jakie jest ryzyko, że tak się stanie?
Otrzymuję wiele wiadomości od kobiet, które piszą, że dzięki moim filmom na YouTube i poradom powróciły do robienia na drutach.
Ja także miałam przerwę w robieniu na drutach - tzn może nie przerwę do końca, ale był okres kiedy robiłam bardzo mało - dłubałam coś, prułam, odkładałam, powracałam - sweterek potrafiłam robić przez cały rok, albo nigdy go nie skończyć...
Dlaczego?
Nie miałam obok nikogo, kto także robiłby na drutach. Próbowałam nauczyć moje znajome, ale nic z tego nie wychodziło. To wszystko sprawiało, że nie miałam motywacji...
Aż kiedyś ktoś mi powiedział, żeby zająć się sobą i własnym dobrym samopoczuciem, w internecie zaczęłam trafiać na robótkowe blogi - poprzez nie odkryłam najpiękniejsze druty na świecie, zakochałam się w nich, założyłam tego bloga, znalazłam Ravelry i zaczęłam oddychać intensywnie dzierganiem.
Ale naprawdę blisko było, bym zrezygnowała ze wszystkiego - tylko dlatego, że nie znałam nikogo, kto robił na drutach. Poprzez internet jednak poznałam wiele osób i tak moje rękodzieło zaczęło rozkwitać.
Tak bardzo, że zrezygnowałam z wielu innych rzeczy, by móc poświęcić czas dzierganiu.
Jednak przez wiele lat nie haftowałam, ani nie robiłam na szydełku.
Do szydełka powróciłam ponownie, ale do haftu nie - chociaż całkiem niedawno kupiłam kanwę...
Więc może tak być, że jeśli poświęcisz się czemuś bardzo intensywnie - możesz przestać zajmować się nawet rękodziełem.
Bo może to być np. robienie na drutach na rzecz haftu, albo rezygnujesz z szydełka ponieważ zajmiesz się biżuterią.
Ale także możesz np. zacząć trenować, albo malować i nagle na inne rzeczy nie masz czasu ponieważ priorytetujesz inne czynności.
Ja bardzo dużo dziergam i w międzyczasie nauczyłam się dziergania starą skandynawską metodą, która nazywa się dzierganie twoends.
Metoda ta jest dość popularna, ale w moim kręgu niewiele osób dzierga tą metodą aktywnie.Poza tym ja sama bardzo intensywnie dziergam normalnie i uczę także tego dziergania więc czasu na dzierganie twoends troszkę brakuje.
Ale wczoraj dowiedziałam się o spotkaniu twoends w najbliższą niedzielę i mimo iż część niedzieli mam zajętą postanowiłam tam pojechać choć na godzinkę.
W związku z tym wyciągnęłam moje niedokończone rękawiczki (na zdjęciu), by zabrać je ze sobą i zaczęłam dziergać....
I....
Od dawna nie odpoczęłam tak bardzo jak wczoraj wieczorem. Dzierganie twoends ma to do siebie, że jest bardzo pracochłonne i powolne. Można dojść do pewnej wprawy, ale i tak dzierga się zdecydowanie wolniej i z większą koncentracją. Ta koncentracja i skupienie pozwala odpocząć. Dzierganie przestaje być wyścigiem i żądzą by przybywało dzianiny, by skończyć sweterek i zacząć kolejny...
Chyba ostatnio oglądałam zbyt wiele porad na temat "knit faster" (dziergaj szybciej) i udzielił mi się popłoch w dzierganiu. A przecież to nie o to chodzi.
Robienie na drutach powinno być przyjemnością - nie wyścigiem.
Czy to robienie na drutach, czy też inne rękodzieło.
Dlatego nie śpieszcie się z nim, cieszcie się nim, dbajcie o nie, by w Was nie umarło....