Się sweter robi...

Tak robi się, bo jakby dziergał się sam.
Niby cienka włóczka (Sonata), niby cienkie druty (3,5), a już mam poza sobą 1,5 motka.

A jak liczyć, że sweter wyjdzie z 3,5-4 motków, to już całkiem niedaleko koniec a robię go dopiero 5 dni.
No sam się robi i tyle...

I na zdjęciu wygląda już prawie jak sweter.
Lubię tę metodę od góry, bo nagle jest wszystko gotowe i potem tylko rękawy i guziki. Nie trzeba zszywać boków, ani rękawów tylko wszystko znienacka jest gotowe.

No zobaczymy kiedy u mnie będzie to znienacka - nadchodzi weekend - budowniae "murów obronnych" a po tym zero sił...
Ale dzisiaj wieczorkiem na Spotkaniu Robótkowym - TUTAJ na Spotkaniu Robótkowym... - może by tak wyrobić kolejny motek???
Co wy na to?

6 komentarzy:

  1. No i fajnie że dzierga się szybko, ja też nie lubię zszywania, choć mam wrażenie że takie dziergane w całości ciut bardziej się rozciągają, tak jakby szwy boczne trzymały konstrukcję swetra
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, że kopiłam Sonatę bo ładnie wychodzi:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie się zapowiada!!!:)
    Piękne rzeczy wydziergałaś !!!!Ta chusta w pasy jest niesamowita!!!:)Pozdrawiam serdecznie!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie masz , sam się sweter robi... Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie będzie wyglądać !

    OdpowiedzUsuń
  6. Właśnie mam to samo- niby włóczka skarpetkowa, niby druty raczej z tych cienkich, a sweterek rośnie lepiej niż na drożdżach! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twoje odwiedziny i pozostawienie kilku słów.
Pozdrawiam bardzo ciepło ♥

Copyright © 2016 Drutoterapia , Blogger